24 Aug

Czas płynął nieubłaganie. Shayu czekał w pełnej gotowości, a przynajmniej chciałby móc tak powiedzieć. Od zakończenia lekcji aż do zapadnięcia zmroku nic się nie wydarzyło – nikt nie zapukał do drzwi czy w okno, chłopak nie usłyszał na korytarzu żadnych kroków, które zatrzymałyby się przed wejściem do jego pokoju. W pewnym momencie zaczął nawet myśleć, że może Laohu tylko sobie z niego zażartował, że wcale tu nie przyjdzie. Zresztą, co miałby tu robić? Shayu dość wyraźnie zakomunikował mu te kilka dni wcześniej, że jeśli tygrys się nie zmieni, to nie ma u niego czego szukać.


Z drugiej strony Shayu był ciekaw, dlaczego Laohu zniknął na parę dni ze szkoły. Czy naprawdę winna była temu choroba jego matki, jakieś inne sprawy rodzinne, przeziębienie, a może zwykłe lenistwo i wagarowanie? Rekin chciałby poznać na to odpowiedź, szczególnie po tym, jak dowiedział się, że Laohu niekoniecznie może być tylko dziwnym kolegą z klasy, a facetem, który ma swoje problemy tak jak każdy inny człowiek.


Próbował odrobić lekcje i nadrobić materiał sprzed swojego pojawienia się w akademii, ale nie potrafił się skupić. Ciągle myślał o Laohu i o powodzie, dla którego uczeń miał się zjawić w jego sypialni. Jaki prezent? Co takiego przygotował, i dlaczego uznał, że jest to na tyle ważne, by wspominać o tym w liściku?


W pewnym momencie usłyszał pukanie do drzwi. Zorientował się, że przysnął przy biurku, długopis wypadł mu z dłoni, a do policzka miał przyklejoną kartkę z zadaniem domowym. Odczepił ją, wstał i mozolnym krokiem ruszył do wyjścia. Na zewnątrz było już całkowicie ciemno, widział to, bo zapomniał zasłonić okna. Ile trwała jego drzemka? Która była godzina?


Otworzył, nim zdążył pomyśleć, czy w ogóle chce ujrzeć Laohu. Ciekawość wzięła jednak górę i już po chwili widział stojącego w progu chłopaka. Wyglądał tak jak zawsze, z tym swoim uśmieszkiem, złotym wzrokiem drapieżnika i blond włosami rozrzuconymi po głowie w niedbałym geście.


– Część, rybko – powiedział. Trzymał coś za plecami. – Mogę wejść? Szlajanie się po korytarzach po północy jest zabronione.


– Po północy? – Zaspany umysł Shayu zarejestrował tylko te słowa. – Która godzina?


– Jakoś po pierwszej – odparł przyciszonym głosem Laohu. – Trzymaj.


Wystawił w jego stronę nieumiejętnie zawinięty w papier prezentowy pakunek. Shayu przyjął go z konsternacją, zastanawiając się, co to takiego. Wiedział, że Laohu jest dziwny, ale myślał, że kiedy mowa była o prezencie, to... miało być to coś mniejszego?


Przez to, że miał zajęte ręce, tygrys wykorzystał okazję, wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Rozejrzał się po pokoju, jakby szukał w nim czegoś ciekawego, ale szybko przeniósł wzrok na Shayu. Zmarszczył brwi.


– Miałem nadzieję, że będziesz w jakiejś uroczej piżamce.


Zaspany Shayu wzruszył ramionami. Jeszcze nie do końca rejestrował słowa Laohu, a może po prostu ignorował ich sens, dobrze już wiedząc, że zawsze są nacechowane w jakiś dziwny sposób. Przysnął, więc nie poszedł pod prysznic, no i też się nie przebrał – a raczej nie rozebrał, bo skoro spał w basenie w swojej rekiniej formie, to nie potrzebował ubrań. Laohu nie musiał jednak o tym wiedzieć.


Zerknął na pakunek. Było to ogromne pudło, przynajmniej z początku tak sądził. Trzymając je w dłoniach, zrozumiał, że to jednak nie karton, a szkło, dość ciężkie.


– Co to jest?


Laohu uśmiechnął się i usiadł na jego krześle.


– Pamiętasz, co mi powiedziałeś, jak ostatni raz gadaliśmy? – zapytał, ale zaraz dodał: – Że dasz mi szansę, jak się zmienię albo...
– Przekręcasz moje słowa — przerwał mu Shayu. Potrząsnął pakunkiem, ale nic w nim się nie przemieściło. – Mówiłem, że może będziesz mieć u mnie szansę.


– W każdym razie – kontynuował tygrys – obiecujesz, że nie będziesz mnie odpychać, jak spełnię twój warunek?


Shayu zmarszczył brwi. To „nieodpychanie" przy Laohu mogło oznaczać naprawdę wiele rzeczy – niekrzyczenie na niego, ale również pozwalanie na wchodzenie do siebie pod prysznic.


– Obiecuję, że jeśli spełnisz mój warunek, to będę udawać, że mnie nie obrzydzasz – odparł chłopak, kiwając na Laohu, by ten wstał i sobie poszedł. – Ale żebym mógł to zrobić, to ty musisz mi pokazać, że się zmieniłeś. Nie możesz obrażać innych osób, kiedy nic ci nie zrobiły. Musisz zachowywać się wzorowo, bo inaczej...


– Nie o tym warunku mówię. – Uśmiech Laohu się poszerzył. – Miałem dwa do wyboru, i postawiłem na ten łatwiejszy. Otwórz, to zobaczysz.


Jaki „drugi warunek"? Przecież Shayu wyraźnie mu powiedział, że jeśli Laohu dalej będzie wredny dla innych, to ma do niego nawet nie podchodzić. Czy chłopak palnął coś, co tygrys zrozumiał jako opcję zamienną? Ale co?


Shayu nagle to sobie uświadomił.


– Nie mów, że...


Laohu wskazał na prezent.


– Otwórz, to się przekonasz.


Rekin niepewnie odłożył pakunek na podłogę i drżącymi rękami zaczął zdzierać z niego papier. Ukazało się przed nim przezroczyste akwarium, szczelnie zamknięte, w środku którego na jakichś podwyższeniach, znajdował się dobrze przymocowany kamień nieco większy od zaciśniętej pięści.


– Księżyc – szepnął Shayu, przyglądając się skale z każdej możliwej strony. Nie mógł w to uwierzyć. Laohu naprawdę był szalony! – A... skąd mam wiedzieć, że jest prawdziwy? – zapytał, starając się chwycić ostatniej deski ratunku.


Laohu wyciągnął z kieszeni parę zwiniętych kartek.


– Mam akt własności, potwierdzenie o oryginalności, potwierdzenie transakcji opiewającej na kwotę milio...


– No dobra! – Shayu wyrwał mu papiery i pobieżnie je przejrzał. Nie miał pojęcia, czy były autentyczne, bo nigdy wcześniej nie miał do czynienia z kupnem kawałka księżyca. – Wierzę ci, ale jak ty go zdobyłeś?


Laohu złapał go za rękę, korzystając z ich bliskości. Shayu się wzdrygnął, ale sparaliżowany zdumieniem, nie wyrwał dłoni z uścisku.


– Mogę ci wszystko po kolei opowiedzieć, ale teraz to ja mam warunek. – Jego złote oczy zabłyszczały. – Przemień się. Uwielbiam patrzeć na twój ogon, rybko.

Comments
* The email will not be published on the website.
I BUILT MY SITE FOR FREE USING