04 May

Shayu nagle zdał sobie sprawę, że do jego pokoju w środku nocy, bez niczyjej wiedzy, zakradł się psychicznie chory drapieżnik, który ewidentnie miał na niego ochotę. Jak doszło do tego, że chłopak wpuścił tutaj Laohu, nie licząc się z konsekwencjami?


Patrzył teraz na niego znacznie uważniej niż dotychczas. Tygrys odwzajemniał to spojrzenie, uśmiechając się pod nosem. Chyba sądził, że przez dziwaczny, szalenie drogi prezent, Shayu choć na chwilę ulegnie jego zachciankom, ale nie miał na co liczyć.


— Obejdę się bez tej wiedzy — mruknął, nie tracąc pewności siebie. — Ale jeśli już stawiamy sobie warunki, to możesz spełnić inny.


Oczy Laohu zabłyszczały podejrzliwie. Nadął policzki i położył się na podłodze, zupełnie jakby chciał pokazać, że nie da się go wyrzucić z pokoju.


— Dopiero co obiecałeś, że nie będziesz mnie odtrącać.


— I dotrzymuję obietnic. — Shayu nie chciało się już nawet kolejny raz wspominać, że Laohu przekręca jego słowa. — Mogę się przemienić, ale ty masz być miły dla innych uczniów.


Laohu cmoknął, siadając na kafelkach.


— Postaram się – odparł.


— No to możesz od razu wyjść.


— Okej, obiecuję, że będę miły dla innych uczniów! — Uniósł ręce nad głowę w poddańczym geście, nie wyglądał na zadowolonego z tej umowy.


Shayu zdjął koszulkę, chcąc jak najszybciej mieć to nieprzyjemne wydarzenie za sobą. Niestety, gdy zgadzał się na przemianę, nie wziął pod uwagę, że najpierw musi się rozebrać, by nie podrzeć ciuchów w trakcie transformacji. Jeszcze pół biedy z koszulką, której zdążył się już pozbyć, ale spodnie i bielizna zamieniłyby się w strzępy.


Złapał za pasek, czekając, aż Laohu sam się odwróci. Trwali tak przez kilka sekund w milczeniu, bo, oczywiście, tygrys nie miał zamiaru przegapić ani jednej sekundy tego przedstawienia. Shayu łypnął na niego groźnie.


— Albo się teraz odwrócisz i nie będziesz podglądać, albo wydrapię ci oczy.


Laohu przekręcił się na siedząco i zaczął nucić pod nosem jakąś melodię.
— A więc ludzie nie bez powodu mówią, że miłość oślepia.


Shayu postarał się zignorować ten komentarz, mimo że już po chwili poczuł, jak płoną mu policzki. To, z jaką łatwością drapieżnik okazywał mu uczucia, było dla chłopaka niecodzienne i niezrozumiałe. Przecież znali się krótko, a na dodatek nigdy nie zamienili słowa w sytuacji, w której Shayu nie zdenerwowałby się na Laohu. Dlaczego tak podobał się tygrysowi? Czy to przez jego wybuchowy charakter albo uwielbienie Laohu do masochizmu? Tyle że kiedy widzieli się po raz pierwszy, nic jeszcze o sobie nie wiedzieli, nie znali się. Spotkali się tutaj, w pokoju Shayu, kiedy on...


Zanim chłopak zdążył to sobie uświadomić, już był bez spodni. Uznał, że nie ma zamiaru aż tak ryzykować, skoro był z Laohu sam na sam, i poświęcił parę majtek dla własnego komfortu. Wszedł w bieliźnie do basenu i zanurkował, a po chwili się przemienił. Materiał rozerwał się gładko i wypłynął na powierzchnię. Kiedy rekin zataczał koło pod wodą, dotarły do niego drobne fale, zupełnie jakby Laohu wsadzał rękę do basenu. Gdy się obejrzał, majtek już nie było.


Wypłynął z najgroźniejszym wyrazem twarzy, jaki tylko potrafił przybrać. Laohu albo nie spodziewał się szybkości, z jaką Shayu wydostanie się na powierzchnię, albo miał to kompletnie gdzieś. W momencie, gdy chłopak oparł się o kafelki poza basenem i wystrzelił rękę w kierunku pochwyconych przez tygrysa bokserek, ten cofnął się tak gwałtownie, że upadł do tyłu, boleśnie obijając sobie tyłek.


Laohu zrobił minę zbitego psa.


— No weź, ja kupiłem ci księżycową skałę, więc ty mógłbyś mi oddać gacie, których i tak już nie założysz.


— Nie o to chodzi! — obruszył się Shayu, wyciągając rękę dalej. Laohu się cofnął, chowając mokry materiał do kieszeni. — Ty jesteś walnięty!


— No wiem — roześmiał się chłopak, nieco się przysuwając. Zaczął bacznie przyglądać się Shayu, co utrudniało zadanie, bo dolna partia ciała, na której tak tygrysowi zależało, nadal była zanurzona. — Możesz wyjść na powierzchnię?


— Ale na krótko — zgodził się grobowym tonem wodniak, mając nadzieję, że uda mu się jeszcze przechwycić swoje majtki. — Łuski szybko wysuszają mi się na lądzie.


Laohu zrobił mu miejsce, więc Shayu ześlizgnął się z kładki i usiadł na kafelkach, wyciągając przed siebie ogon. W tej postaci był długi, ale nadal nie umywał się do długości wtedy, gdy przemieniał się w zwierzę. Całkowicie transformował się niezwykle rzadko, bo nie lubił na siebie wtedy patrzeć, mało który sztuczny zbiornik mógł zapewnić mu komfortowe rozmiary, no i wtedy czuł, jak jego instynkty przejmują nad nim kontrolę.


Shayu nabrał głęboko powietrza, a jego skrzela zafalowały. Laohu przyglądał się dwumetrowemu ogonowi z tak bliska, że mógłby policzyć łuski na nim.


— Twoja kolej — powiedział Shayu, złoszcząc się, że tak łatwo dał się przekonać do przemiany. Przecież towarzyszący mu uczeń nie tylko był co najmniej dziwny, ale również Shayu przyrzekł sobie, że nie będzie pokazywać się w rekiniej postaci byle komu. — Ty też się przemień.


Laohu spojrzał na niego z uniesioną brwią. Zastygł z wyciągniętą w kierunku ogona ręką.


— Co?


— Też się przemień — powtórzył Shayu. — Co, wstydzisz się tych swoich puchatych uszek?


Oczywiście, zamierzał go sprowokować i odwrócić jego uwagę od pary gaci, które tygrys trzymał w kieszeni. Jeśli zajmie się przemianą, nawet nie zauważy, gdy Shayu je zgarnie.


Laohu uśmiechnął się szeroko i przejechał ręką wzdłuż łusek na ogonie. Shayu wzdrygnął się, czując obcy dotyk, i natychmiast strzepnął jego dłoń.


Laohu wstał i odszedł kawałek, zupełnie jakby potrzebował więcej miejsca, co oczywiście było niepotrzebne, bo on, w przeciwieństwie do Shayu, wyciągał jedynie uszy i ogon. Jego sylwetka raczej nie powinna stać się bardziej muskularna, co, całe szczęście, wykluczało również potrzebę rozbierania się, ale na nieszczęście dla rekina, Laohu odsunął się od niego na tyle, że nie mógł już odebrać mu z powrotem swojej bielizny. Westchnął sfrustrowany, w razie czego zamykając oczy.


Gdy usłyszał odgłos rozdzieranego materiału, najpierw się wzdrygnął, sądząc, że Laohu faktycznie przybrał na masie, a w następnej chwili uchylił powieki, gdy coś miękkiego musnęło jego plecy. Gwałtownie przekręcił głowę, a jego skrzela zafalowały z przerażenia.


Stał za nim ogromny tygrys, który ocierał się o niego jak złakniony uwagi kociak. Shayu pospiesznie zerknął na miejsce, w którym przemieniał się Laohu. Niemal jęknął, widząc tam strzępy jego ubrań. Drapieżnik zrobił to specjalnie!


— Nie mówiłem, że masz się przemieniać w zwierzę! — warknął rekin, wracając do wody. Wsunął się na kładkę, będąc w każdej chwili gotowym do ucieczki w głębinę. W tej postaci, gdyby Laohu tylko zapragnął, mógłby mu coś zrobić. — I jak ty teraz wrócisz do siebie? Nie mam ubrań w twoim rozmiarze!


Tygrys przekręcił łeb, jakby udawał, że wcale tego nie przemyślał. Ogonem przejechał po plecach Shayu, wywołując u niego dreszcz. Położył się na kafelkach, mocząc sobie brzuch, i szarpnięciem szyi wskazał na swój bok, raz i drugi.


— Okej, ale tylko przez chwilę, i potem idziesz do siebie, a jak ktoś zobaczy, że wychodzisz z mojego pokoju, to cię uduszę.


Shayu ponownie wysunął się na powierzchnię, ale tym razem nie usiadł na kafelkach. Laohu położył się tak blisko wody, że rekin bez trudu mógł nadal mieć zanurzony ogon, jednocześnie plecami opierając się o miękką, gęstą sierść. Było to dziwne doświadczenie. Po Laohu Shayu spodziewał się jakiegoś kombinatorstwa, ale najwyraźniej nawet tak małe gesty go uszczęśliwiały.


Przymknął powieki i liczył sekundy. Postanowił, że gdy dojdzie do stu, odsunie się i każde Laohu wyjść, ale miękka sierść i ciche mruczenie wielkiego kota sprawiły, że przełożył to na dwieście. Było naprawdę miło, a zwierzę pachniało tak przyjemnie, i było takie ciepłe... Przy trzystu na pewno się odsunie.


Gdy doliczył do dwustu siedemdziesięciu, zasnął.

Comments
* The email will not be published on the website.
I BUILT MY SITE FOR FREE USING