29 Dec

     Musiał przyznać, że na prowincji nawet mu się podobało. Było tu znacznie ciszej, mniej tłoczno, a także nie istniało prawdopodobieństwo, że natknie się gdzieś na króla. Chłopi przyglądali mu się z zaciekawieniem, ale jakoś go to nie dziwiło, bo powóz otoczony pięcioma rycerzami konno nie należał raczej do zwykłych widoków w tej okolicy. Gdy zerkał przez okienko karocy, bety pokazywały go palcami — matki brały na ręce pociechy, by przez gromadę ludzi te mogły wypatrzeć jego szlachetną twarz. Kilku osiłków lubieżnie oblizywało wargi albo jedynie wodziło za nim wzrokiem. Nie przejmował się tym, a przynajmniej nie od momentu, gdy jeden z chłopów wypuścił swoje alfie feromony, by bezsprzecznie go sprowokować, a rycerz wymierzył miecz w kierunku tego mężczyzny, ostrzegając go przed konsekwencjami.

     Latem był tej podróży jeszcze ciekawszy. Pakował się Izanowi na kolana i zamiast dyskretnie zerkać przez zasłonki, wysuwał całą głowę za okno, śmiejąc się i machając do wszystkich. Chłopak wciągał go wtedy z powrotem do środka, ale z drobnym opóźnieniem, by maluch mógł nacieszyć wzrok nowymi widokami. W pałacu nie było okazji, by książę poczuł się tak wolny, jak miało to miejsce właśnie w tym momencie.

     Prowincjonalne wsie były do siebie bardzo podobne. Nie miały żadnych atrakcji, a jedynym zajęciem była uprawa pól, które przez trwające susze wymagały ogromu pracy. Mieszkańcy wyglądali niemal identycznie — te same podarte, stare i znoszone odzienia, mimo że wśród bet znajdowało się kilka alf i zapewne również omeg, które ukrywały swoją płeć. Izan nie mógł jednak poświęcić im całej swojej uwagi, bo tę skupił na stanie gleby.

     Jeśli jego pomysł z natryskiem zadziała, znacznie ułatwi tym ludziom życie, ale jeśli nie, to stanie się jedynie przejściową atrakcją — pierwszym lordem, który przejechał się po wsiach, pokiwał głową i obiecał rozwiązać problem. Nie chciał, by właśnie tak go odebrano, dlatego zaczął odczuwać sporą presję. Nie był wynalazcą, ten pomysł był szalenie podstawowym rozwiązaniem, które wyciągnął ze swoich czasów. Nie zakładał, że po sukcesie natrysku zacznie pracować nad telefonami czy statkami kosmicznymi, ale drobne osiągnięcie na pewno podbudowałoby jego ego, szczególnie że król bardzo mocno wierzył w jego pomysł. A przynajmniej takie Izan wyciągnął wnioski.

     — Tatusiu, a cio tu lośnie?

     Uśmiechnął się pod nosem, słysząc, jak nazywa go Latem. Chłopiec trochę musiał się do niego przyzwyczaić, ale teraz nie miał już oporów, by nazywać go tatą. Sam fakt, że czterolatek zwracał się do niego w tak uroczy, choć oczywisty sposób, za każdym razem go rozczulał.

     Izan wyjrzał za zasłonę.

     — W sumie… to nie wiem — odparł, a chcąc dostrzec jakieś charakterystyczne cechy roślin i określić ich nazwę, wychylił się bardziej. Jego uwagę przykuło jednak co innego.

     Nieco dalej od tłumu, stojąc tak, że był przez niego niemal w całości przysłaniany, stał młody chłopak. Na pierwszy rzut oka nie wyróżniał się niczym szczególnym spośród innych chłopów, ale tu wcale nie chodziło o wygląd. Włosy miał krótkie i jasne, choć pokryte warstwą kurzu i piachu, podobnie jak ubranie, które wisiało na nim jak za duża koszula nocna. Było jednak w jego spojrzeniu coś, co kazało Izanowi sądzić, że musi się na nim skupić, bo jeśli tego nie zrobi, to straci jakąś ważną wskazówkę. Złapał z chłopakiem kontakt wzrokowy i od razu to wyczuł. Choć byli od siebie daleko, Izan poczuł, że natychmiast musi go przy sobie zatrzymać.

     Nim zdążył krzyknąć do straży, by zatrzymano powóz, chłopak zaczął biec, a po chwili zniknął lordowi z oczu. Izan przez chwilę wpatrywał się w punkt, gdzie zniknął, ale nieznajomy nie wrócił. Otrząsnął się z tego dziwnego uczucia. Miał wrażenie, jakby właśnie zobaczył ducha.

     — Niedługo będziemy na miejscu. — Usłyszał po drugiej stronie głos jednego z rycerzy. — Mamy zacząć wszystko przygotowywać?

     — Tak — odparł, ale jego głos wydał się nieobecny. Nadal skupiał myśli na chłopaku, którego ujrzał tylko na krótką chwilę. Nie mógł powstrzymać myśli, że…

     Patrzył wtedy w lustro.

Comments
* The email will not be published on the website.
I BUILT MY SITE FOR FREE USING