02 Feb

Uwaga! Występuje scena +18!

     Killian nie znosił, gdy się go okłamywało. Nie miał też skrupułów, by wykorzystać potężne osłabienie Izana, i tym samym zrobić z nim, co tylko chciał. A najwyraźniej chciał dużo. Za dużo.

     Ugryzienie omegi w kark było czymś naturalnym — tylko niesparowane miały gładkie, niezabliźnione szyje, a tych osobników było okropnie mało. Alfa, niczym pies sikający na drzewo czy kot ocierający się o kostkę, zaznaczała tym samym swój teren — swojego partnera, swoją omegę. Sonomi miał taki znak na szyi już od dawna, bo zdążył się on zabliźnić całkiem dobrze. Najwyraźniej nie przeszkodziło to jednak królowi w ponownym ugryzieniu, bo pokusił się znowu wbić zęby w miejsce, które oznaczył tuż po ślubie. Izan, zgłębiając wiedzę o omegach, dowiedział się, że w karku przepływa główna linia feromonów, coś jak aorta, a naruszenie jej powoduje nie tylko ból, ale i uwalnia wszystkie cechy omegi, niemal doprowadzając ją do rui. Killian zapewne liczył na to, że tutaj, na prowincji, skoro Izan dostał ważne zadanie koordynatora własnego pomysłu, stanie się bardziej przystępny — że skoro nie mógł zrobić z nim nic ponad obmacywanie w trakcie jego rui, to teraz nadrobi zaległości, wywołując kolejną. Ale nie przewidział, że Izan stawi opór, na dodatek skuteczny, i tej rui uniknie.

     Właśnie dlatego wykorzystywał teraz jego bezwład, składając palące pocałunki na nagiej skórze, i sprawdzając co rusz, czy jego mąż już dostał gorączki. Izan trzymał się jednak dzielnie, gryząc się w język za każdym razem, gdy nachodził go jęk. Nie mógł się jednak powstrzymać od wzdrygnięć, które ciągle obejmowały jego nagie ciało.

     — Jak podoba ci się twoja kara? — zapytał Killian, tworząc na jego biodrze kolejną już z rzędu malinkę. Wcześniejsze zaczerwienienia nie zdążyły jeszcze zniknąć, a on już robił nowe.

     — Kara — wydyszał Izan, patrząc w sufit. Nic lepszego nie mógł już zrobić, bo wcześniejsze podniesienie rąk, by przytrzymać mężczyznę, pozbawiło go wszystkich sił. Mógł tylko leżeć jak kłoda i wyczekiwać końca tego aktu. — Ładny synonim dla gwałtu.

     Jęknął głośno, kiedy zęby Killiana przygryzły mu sutek. Poprzednio też najbardziej interesował się właśnie tą częścią ciała, więc Izan miał potężne obawy, że nie pozbędzie się dyskomfortu przez następny miesiąc.

     — Nie słyszę, żebyś protestował — odparł Killian, wkładając rękę między fałdy jego szaty. Kiedy musnął jego pośladek, Izana przebiegł dreszcz.

     — Bez wkładania — warknął, jakby spodziewając się, że zaraz poczuje w sobie palec.

     Killian westchnął i ścisnął jędrną skórę.

     — Mówisz tak samo jak ostatnio.

     Ściągnął z niego dolną część odzienia i rzucił je w kąt łóżka. Przyjrzał się uważnie jego ciału, uśmiechnął się i wypuścił znaczną większość feromonów, które wstrzymywał. Z satysfakcją obserwował, jak twarz Izana pokrywa się rumieńcem, a z dolnej połowy ciała zaczyna wypływać więcej soków zwiastujących podniecenie.

     Znowu chwycił go za pośladki, tym razem oburącz, i ścisnął je, palcami zahaczając o śliską od cieczy dziurkę. Izan stęknął głośno. Nie przejmował się tym, co ktoś pomyśli o tym, czego dopuszczają się w tym pokoju — nie dość, że zdradziły ich feromony, to na pewno też głosy, a w tak lichym domku ściany nie mogły być za grube. Bał się tylko, że ktokolwiek pilnuje Latema, niedostatecznie się nim zajmie, co będzie skutkować wtargnięciem kilkulatka do sypialni.

     Killian puścił go i sięgnął po dwie grube poduchy. Ułożył mu je pod głową, żeby Izan dobrze widział nie tylko jego, ale i swoje ciało.

     — Jeśli wytrzymasz minutę, spełnię twoje dowolne życzenie — zapowiedziała alfa, gładząc jego biodro. W jej oczach czaiło się czyste pożądanie. — Ale jeśli nie, to ty spełnisz moje.

     — O czym ty… — zaczął, ale kiedy Killian zniżył się na wysokość jego bioder, szybko załapał, co zaraz miało się wydarzyć.

     Nim zdążył zaprotestować, mąż wziął jego członka do ust. Izana ogarnął nagły gorąc skumulowany w tej jednej, konkretnej części ciała. Choć Killian od razu wyjął go z ust, to chuchnął na niego i językiem zakreślił ślad wokół główki, co w parę sekund doprowadziło Izana do szewskiej pasji.

     — Licz — nakazał Killian, a chłopak, który w planach miał tylko skupianie się na niejęczeniu, pokręcił głową. — No to mam zawołać tamtą omegę, żeby zrobiła to za ciebie?

     — Raz — warknął Izan, zaciskając powieki. Źle. Przez pozbawienie się jego ze zmysłów, inne mu się wyostrzyły. Zaczął wyraźniej czuć feromony i dotyk na swoim penisie. Natychmiast otworzył oczy. — Dwa, trzy, cztery…

     — Nie tak szybko, bo zaczniesz od nowa — mruknął Killian. To wyprowadzanie Izana z równowagi naprawdę musiało go ekscytować. Chory pojeb.

     — Siedem…

     — A gdzie pięć i sześć? — przerwał mu natychmiast. Te przerwy w dogadzaniu mu mogły wydawać się dobre, ale było wręcz przeciwnie: podniecały Izana jeszcze bardziej.

     — Minęły, jak gadałeś! — warknął. — Zamknij się i rób swoje!

     Ruchy Killiana były do przewidzenia — na pewno nie przywykł do wykonywania takiej czynności, więc mimo pozornej pewności siebie, szło mu słabo. Nie zmieniało to jednak faktu, że trzymał penisa Izana w ustach, ciągle go maltretując, więc, chcąc nie chcąc, chłopak czuł ogromną przyjemność. Przy czterdziestu pięciu pomyślał, że mu się uda, ale wtedy Killian wyciągnął asa z rękawa — i to na wpół dosłownie, bo skierował rękę na jego pośladki, i zaczął sunąć palcami po złaknionej uwagi dziurce, niby niechcący zahaczając o wejście i trąc w jego okolicy coraz mocniej. Ruchy jego ust także przyspieszyły, aż Izan zaczął się w końcu gubić, na której sekundzie skończył liczenie.

     — Wygrałem — sapnął Killian, odsuwając się na chwilę przed tym, jak Izana ogarnął dreszcz, a po chwili trysnął spermą na swój brzuch. Odetchnął głęboko, nie mogąc zebrać myśli do kupy.

     — Nie, bo ja! — wycharczał, choć był pewien, że w myślach doliczył do pięćdziesięciu ośmiu.

     Killian miał rację. To nie był żaden gwałt, bo Izan na to przystał, i to nie przez milczenie, a przez to, że jego ciało po ugryzieniu naprawdę potrzebowało takiej bliskości z alfą. Gdyby mógł, na pewno by tego uniknął, nie chciałby tego… A przynajmniej tak sobie wmawiał.

     — Uznajmy, że mamy remis — odparł Killian, gładząc dłonią wewnętrzną część jego uda. Izan ciągle dyszał. Nie mógł wyrównać oddechu, a na dodatek po dojściu osłabł jeszcze bardziej. — No to jak brzmi twoje życzenie? Bo coś mi się wydaje, że wolałbyś już nigdy nie zostać ugryziony w kark.

     — Tak — sapnął sennie Izan, czując, jak na wzmiankę o tym ślady na szyi zaczynają go piec. — Masz już nigdy tego nie robić.

     Mężczyzna uśmiechnął się promiennie, dłoń z uda przenosząc na jego brzuch. Nabrał na kciuk trochę spermy i ją zlizał.

     — Twe życzenie mym rozkazem.

     Dopiero po paru sekundach do Izana dotarło, że miał nieograniczone możliwości w podjęciu decyzji co do swojego życzenia — mógł powiedzieć Killianowi, że chce odejść z Latemem, król ma wydać jakiś werdykt a propo omeg, albo że ten ma już nigdy nie dotknąć go bez jego zgody. Tymczasem ten szczwany lis wykorzystał zaćmienie umysłu chłopaka i podsunął mu gotowe życzenie pod nos. To dlatego tak głupio się uśmiechał, bo wiedział, że Izan stracił niepowtarzalną okazję.

     — A jak brzmi twoje? — mruknął gniewnie, przyglądając się spod przymrużonych powiek, jak Killian ściera płyn z jego brzucha. Nie miał nawet siły, by odmówić mu wytarcia intymnych części ciała, bo sam nie zdołałby tego zrobić.

     Killian nachylił się nad nim i polizał mu dolną wargę. Izan poczuł słony posmak własnej spermy na ustach.

     — Jeszcze się zastanowię — odparł cicho. — Odpocznij, a ja w tym czasie załatwię sprawę z morderstwem.

     — Nie rób nic Konomiemu. — Izan chciał zabrzmieć groźnie, ale z jego ust wydostał się tylko żałosny kwik, zupełnie jakby go o to błagał.

     Killian wstał, podciągnął mu szatę i przykrył kołdrą. Podszedł do drzwi i zanim wyszedł, rzucił do niego, ale już znacznie odmiennym, władczym tonem:

     — Wykorzystałeś już swoje życzenie, a nie zamierzam słuchać twoich rozkazów.

Comments
* The email will not be published on the website.
I BUILT MY SITE FOR FREE USING