12 Feb

     Podróż powrotna przebiegła w wyjątkowo grobowej atmosferze. Gdy na horyzoncie pojawił się pałac, Latem mruknął coś przez sen, zupełnie jakby z kimś rozmawiał. Izan pogłaskał go po głowie, ciągle dbając o to, by chłopiec nie spadł z siedzenia, gdy pojazd wjedzie na nierówny teren. Konomi przyglądał się temu aktowi czułości, milcząc i skubiąc szatę, którą otrzymał od pierwszego lorda.

     Teraz nie prezentował się ani jak żebrak, ani jak morderca. Po dokładnym umyciu, wyspaniu się i ze zmienioną garderobą, przypominał brata bliźniaka Sonomiego bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Nalegał na zakrywające odzienie, ale że Izan miał w sobie coś z ekshibicjonisty, jego ubrania dostatecznie nie spełniały wymogów Konomiego. Na ramionach miał płaszcz jednego z becich strażników, a na szyi szal, który zasłaniał liczne blizny po oznaczeniach. Izan nie dopytywał, ale domyślał się, że Morvic poprzez nie wielokrotnie wywoływał u Konomiego ruje. Wyobrażenie sobie takiego obrazka przychodziło mu wyjątkowo łatwo, jako że sam parę dni wcześniej uniknął takiego działania z rąk, a raczej zębów, własnego męża.

     Konomi odpowiedział mu na wszystkie naglące pytania. Okazało się, że zaginiony brat bliźniak nie był kolejną niespodziewaną rzeczą, o której nie wiedział tylko Izan. Odkąd chłopcy skończyli pięć lat i ukazały się cechy ich drugiej płci, Sonomi był faworyzowany do tego stopnia, że rodzice zorganizowali mu zaślubiny z księciem Killianem. W tym wszystkim nie starczyło miejsca na syna-betę, więc Konomi wylądował na bruku, mimo młodego wieku i ewidentnej niegotowości do samodzielnego życia. Rodzina ukrywała przed wszystkimi istnienie drugiego dziecka, tak więc Sonomi był przedstawiany jako jedynak.

     Z opisu chłopaka ich rodzice, ojciec-beta i matka-omega, nigdy nie byli wysoko sytuowanymi szlachcicami, więc chcieli za wszelką cenę podnieść sobie pozycję poprzez dzieci. Choć bliźniaków traktowali względnie dobrze, tak naprawdę opiekę nad nimi sprawowały niańki, a po ukazaniu się omeżych cech u Sonomiego, drugi brat poszedł w odstawkę, po jakimś czasie zupełnie znikając z dworu.

     Izan nie mógł nie pomyśleć w trakcie słuchania o tym o Latemie. Sonomi i Killian ignorowali go od najmłodszych lat, przez co chłopiec został zaniedbany, ale wciąż był następcą tronu. Czy jeśli Izan nigdy by się nim nie zaopiekował, a Latem okazał się omegą, straciłby dach nad głową? Jakoś nie trudno było mu wyobrazić sobie, że w przypadku „porażki” na płaszczyźnie dziedzica Killian poczułby presję, aby spłodzić kolejne dziecko, tym razem alfę. Sonomi na pewno by nie oponentował i wykonał rozkaz króla, ale Izan był inny. Już teraz edukował Latema w kierunku objęcia tronu, więc nawet gdyby chłopiec był omegą, nie stałoby to na przeszkodzie. Izan był pewien, że społeczeństwo nie pochwaliłoby czegoś takiego, ale miał to gdzieś. Omega na tronie na ten moment jest czymś niedopuszczalnym, i właśnie dlatego chłopak musiał to zmienić. Ludzie z tego świata mieli wyjątkowo zamknięte umysły. Omegi tutaj były jak czarnoskórzy w jego świecie, a nawet tam czarny został prezydentem. Izan wiedział, że niemożliwe może stać się osiągalne, jeśli tylko będzie do tego dążył.

     Obawiał się jednak, co na ten temat będzie miał do powiedzenia Killian. Jeśli Latem był omegą, a jego delikatny charakterek na to wskazywał, to czy król uzna, że Izan musi mu rodzić dzieci, póki jedno z nich nie będzie alfą?

     — Pierwszy lordzie, dojechaliśmy.

     Głos strażnika wyrwał go z rozmyślań. Izan tak zafiksował się na punkcie swoich gdybań, że nie spostrzegł, iż powóz zbliżył się już do bram pałacu.

     Skinął głową i machnął na mężczyznę, aby otworzył drzwi.

     — Trzymaj się blisko mnie — powiedział do Konomiego, ostrożnie unosząc Latema. — Może to paskudnie zabrzmieć, ale jeśli odkryjesz oznaczenia, wszyscy pomyślą, że masz swoją alfę.

     Konomi natychmiast pokręcił głową i zacisnął szal, zupełnie jakby chciał się udusić.

     — Nie chcę na nie patrzeć.

     Izan przytaknął. Kolejna omega w pałacu, tym razem wyglądająca na nieoznaczoną, będzie sporym kłopotem, którym trzeba się będzie zajmować w podobnym stopniu, co kilkulatkiem. Mimo to Izan uśmiechnął się, zupełnie niewymuszenie. Wiedział, że tutaj Konomi będzie bezpieczniejszy — jedzenie będzie mu dostarczane do komnat, nie będzie musiał oddawać za nie swojego ciała.

     Wysiedli z powozu. Izan kątem oka dostrzegł, że z karocy jadącej przed nimi zdążył już wysiąść Killian, zmuszony przez Izana do samotnej podróży, bo Konomi panicznie bał się innych alf. Choć wyczuł, że mąż na niego patrzy, to udawał, iż tego nie dostrzega. Tutaj, na znajomym gruncie, czuł się bardziej pewny siebie. Na razie musiał odpocząć od Killiana, a że ten ostatnio dopuścił się w stosunku do niego wyjątkowo podłych zagrywek, postanowił karać go ignorancją. Może i zatuszował ostatecznie morderstwo Morvica, oczyszczając Konomiego z zarzutów, i pozwalając mu pozostać w pałacu jako dżentelmen dworu, ale nie było to wystarczającym powodem, aby Izan zapomniał o dniu, gdy został ugryziony.

     Podczas gdy służba zajęła się wypakowywaniem bagaży, Izan ruszył do swoich komnat pod pretekstem przeniesienia Latema do łóżka. Oczywiście nie chciał budzić dziecka, ale udał się do siebie głównie po to, by porozmawiać z Konomim sam na sam. Do tej pory miał wrażenie, że nieważne, jak cicho będą rozmawiać, i tak znajdzie się ktoś, kto ich podsłucha, a musieli przecież obmyślić plan działania.

     Kiedy żadna z pokojówek za nimi nie ruszyła, zerkając na bliźniaków tylko ciekawskimi spojrzeniami, przywołał do siebie jedną z nich.

     — Beno, zawołaj do mnie krawca i medyka. — Dziewczyna była wyraźnie zaskoczona tym, że Izan zapamiętał jej imię. Skinął na inne służące. — Potem znajdź kilka dziewcząt do pomocy i przearanżuj dawną sypialnię Latema na pokój dla mojego brata.

     Pokojówka pobiegła w przeciwnym kierunku, a Konomi zerkał za nią jeszcze przez moment, zupełnie jakby zastanawiał się, jak doszło do tego, że dziewczyna posłuchała rozkazu omegi. Musiało mu się wydawać, że bycie pierwszym lordem to ogromny zaszczyt i, choć miało to swoje wady, Izan przyznał temu rację.

     — Powiesz krawcowi, jak chciałbyś się ubierać, a on uszyje dla ciebie parę kompletów.

     Weszli do komnaty Izana, i ten zamknął za nimi drzwi. W powietrzu unosił się delikatny zapach jego feromonów, zupełnie jakby służące nie wietrzyły pomieszczenia przez kilka dni. Zerknął na biurko, gdzie porozrzucane były książki, które ostatnio czytał. Wśród nich leżało otwarte tomiszcze, które już przeczytał, ale nie oddał go do biblioteki. Zdziwił się, bo księgę trzymał na dnie szuflady, w razie jakichś kłopotów, a nie przypominał sobie, aby ostatnio do niej zaglądał.

     Podszedł do biurka i wyczuł miętę oraz bez. Stronice przedstawiały temat oznaczeń, w tym powtórnych ugryzień. Izan zmarszczył brwi, natychmiast zamknął tom i wcisnął go do szuflady, po czym podszedł do okna, aby przewietrzyć sypialnię. Killian wszedł tu pod jego nieobecność i grzebał w jego rzeczach. Kolejny powód, aby nie zbliżać się do niego przez kilka następnych dni.

     — A medyk? Potrzebujesz czegoś od niego?

     Chłopak wzruszył ramionami, choć wiedział, że na szyi miał potężnego, różnokolorowego siniaka.

     — Niekoniecznie, on też jest dla ciebie. Zbada cię pod paroma względami, żeby nie było potem kłopotów.

     — Chodzi ci o ciążę? — Ton Konomiego stał się nieufny, a Izan, choć początkowo zakładał, że omega niczego się nie domyśli, kiwnął głową. — To zbędne. Morvic… od pewnego incydentu podawał mi jakieś specyfiki, więc teraz jestem praktycznie bezpłodny.

     Choć Izan chciał zapytać, co to był za incydent, postanowił na razie przemilczeć sprawę. Nie był jeszcze z bratem Sonomiego na tyle blisko, aby rozmawiać o rzeczach, o których obaj nie chcieli słyszeć. Na poznawanie szczegółów życia chłopaka przyjdzie jeszcze pora.

     Opowiedział mu o życiu w pałacu — próbował przekonać go, że Killian niczego mu nie zrobi, jednocześnie prosząc, aby się do niego nie zbliżał, co albo brzmiało jak ostrzeżenie zazdrosnego kochanka, albo jak oświadczenie hipokryty. Konomiemu nie trzeba jednak było tego mówić: przez to, że nie potrafił jeszcze dobrze kontrolować feromonów, istniała obawa, że w towarzystwie jakiejś alfy stanie się coś, czego by nie chciał. Izan zastrzegł, aby chłopak nie opuszczał swoich komnat, a jeśli już miałby to robić, to tylko po to, aby przyjść do niego. Postanowił włączyć do swojego planu dnia własnej nauki i edukowania Latema jeszcze parę aspektów: pomoc Konomiemu w zapanowaniu nad cechami omegi i obronę własną. Po próbie gwałtu, gdy wyszło na jaw, jak Izan jest słaby nawet w perspektywie swojej zaciekłości, wiedział, że jedynie kwestią czasu jest powtórka z rozrywki. Musiał zbudować mięśnie, na nowo wyćwiczyć ruchy, które kiedyś pozwolą mu się obronić. Musiał znaleźć nauczyciela do walki wręcz, ale jako że znajdował się w tym dziwnym świecie, to przydałaby mu się także nauka szermierki. Musiał też zebrać prywatną straż, która, w przeciwieństwie do nieudolnych bet na wyjeździe, będzie wiedziała, co ma robić.

     Było tego strasznie dużo, a wiedział, że to dopiero początek.

Comments
* The email will not be published on the website.
I BUILT MY SITE FOR FREE USING