02 Apr

Uwaga! Występuje scena +18!

Może Izan lubił czuć tę bliskość, jaką dawał mu Killian. Mężczyzna dawał mu zainteresowanie, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczył, i nawet jeśli traktował go przedmiotowo i z wyższością, to czuł się dobrze z jego dotykiem tak długo, jak sprawiał mu przyjemność. Izan wiedział, że to głównie „zasługa” cech omegi, ale skąd mógł mieć pewność, że sam z siebie, gdzieś tam w głębi, nie pragnął tych podchodów i gierek, jakie ciągle rozgrywały się między nim a królem?

Jęknął, kiedy ręce Killiana zjechały z jego ramion na pachwinę i uda. Przejechał palcami po skórze i rozszerzył mu nogi, a Izan nie protestował, bo na razie nie działo się nic niepokojącego — nie licząc erekcji ocierającej mu się o plecy i ewidentnej chęci dostania się do jego dziurki przez Killiana.

Kiedy mężczyzna uszczypnął go w sutek, syknął podniecony i poruszył biodrami, choć sam nie wiedział, czemu to zrobił. Może i oddawał się chwilom rozkoszy, ale nadal nie miał zamiaru ugościć w swoim wnętrzu Killiana. Nigdy z nikim się nie kochał, a na dodatek kształt wyczuwalny na plecach nie przypominał czegoś, co wcisnęłoby się w niego bezboleśnie. Ponadto nie mógł mieć pewności, czy alfa zachowa się względem niego przyzwoicie i odpowiednio przygotuje go na przyjęcie penisa — do tej pory Killian nie musiał się martwić takimi rzeczami, skoro Sonomi przychodził do niego w czasie rui, gdy jego wnętrze samoistnie mokło i się otwierało. Teraz jednak ani Izan, ani Killian nie byli w rui, więc to utrudniało zadanie.

Kiedy król musnął palcami członek chłopaka, ten zadrżał i stęknął. Alfa chwyciła go wolną ręką za podbródek i przechyliła tak, by móc bez przeszkód wejść językiem do jego ust. Zanim Izan zdążył pojąć, co się dzieje, miał już w ustach jęzor Killiana, a on sam sunął po jego sprzęcie w górę i w dół, powodując niepohamowane dreszcze. Omega jęczała między pocałunkami, niemal nie łapiąc powietrza. Im bardziej chłopak otwierał usta do stęknięć, tym głębiej wchodził w niego Killian. Miał ochotę ugryźć go w język i nareszcie odetchnąć pełną piersią, ale nie mógł, bo przez przyjemność rozchodzącą się w dolnej partii ciała nie był w stanie pohamować jęków.

Nagle ogarnął go potężny spazm, a Killian odsunął się od niego w momencie, gdy z ust Izana wydobył się najgłośniejszy do tej pory jęk. Doszedł, ale Killian jeszcze przez chwilę nie przerywał czynności, chłonąc stęknięcia i chrapliwe oddechy męża niczym najpiękniejszą pieśń.

Izan odrzucił głowę w tył, opierając ją na ramieniu władcy, i sięgnął w dół, by złapać go za rękę. Miał dość, ale wiedział, że Killian nie był ani trochę usatysfakcjonowany. Nie mógł pozwolić, żeby doszło do czegoś więcej, inaczej przekona się, jak to jest uprawiać seks z drugim mężczyzną.

— Dość — stęknął, gdy Killian wykonywał jeszcze powolne ruchy, zahaczając palcem o główkę jego penisa. Drażnił się z nim. Sprawdzał, jak długo od jego dotyku Izan będzie jeszcze drżeć.

Killian przygryzł płatek jego ucha.

— Ja dopiero się rozkręcam — szepnął, posłusznie puszczając Izana. Zjechał palcami niżej, na wewnętrzną stronę jego ud. — Masz szczęście, że nasz syn nie obudził się po tych twoich krzykach. Chyba nie chcesz ryzykować, prawda? — Zamroczony Izan przytaknął, nabierając w płuca zapach mięty i bzu. Killian sięgnął po coś, co leżało za wanną, i przycisnął to omedze do ust. — Więc zagryź.

Izan miał przed sobą suchy materiał, który miał mu posłużyć do wytarcia się. Niemal prychnął, słysząc słowa męża. Chciał go zakneblować? Jak szybko przeszli ze zwykłego obmacywania się do BDSM?

— Lepiej uważaj, co zamierzasz zrobić. Pamiętaj, że jestem na tyle blisko, by wydrapać ci oczy.

Killian roześmiał mu się przy uchu i, ku zaskoczeniu Izana, złapał go za ręce i uniósł mu je nad głowę, mocno ściskając. Chłopak syknął z bólu.

— Wezmę to sobie do serca.

Wolną ręką wcisnął Izanowi materiał do ust tak głęboko, że ten nie mógł go wypluć. Chociaż starał się krzyknąć i jakoś zaprotestować, nie zrobił nic poza zmoczeniem śliną materiału. Cholera, nie mógł nic powiedzieć. Nie mógł się ruszyć, bo ręce miał unieruchomione, a szeroko rozstawione nogi przerzucone przez uda Killiana. Natychmiast je cofnął i zacisnął najmocniej, jak tylko potrafił, a z oczu popłynęło mu parę słonych łez. W głowie pojawił mu się obraz Morvica, porwanych szat i unierumionych nad głową rąk. Jęknął płaczliwie i zacisnął powieki. Starał się uspokoić feromonami króla, ale one tylko pogorszyły sprawę. Tu wcale nie chodziło o to, że bał się tamtego koszmaru z udziałem Morvica. Przerażała go sama perspektywa zdominowania przez alfę w tym najgorszym, najobrzydliwszym znaczeniu.

Poczuł, jak uścisk na jego nadgarstkach się rozluźnia. Po chwili z ust zniknął mu materiał, a Izan wziął głęboki, chrapliwy wdech, który od razu zdradził jego przerażenie.

Killian pocałował go w zamknięte powieki i zlizał łzy, które zgromadziły się w kącikach jego oczu.

— Robisz się delikatny w najmniej spodziewanych momentach — mruknął król, ale jego głos był dziwnie spokojny. Za spokojny jak na kogoś, kogo podniecała waleczna natura omegi, która właśnie się przy nim rozbeczała.

Izan nic nie zrobił sobie z jego komentarza, próbując się uspokoić najszybciej, jak tylko mógł. Jeśli okaże przy Killianie słabość, straci swój jedyny atut — tę waleczność nietypową dla omegi, która ciekawiła króla. Jeśli okaże się nikim więcej jak omegą z ładną twarzą, nic nie osiągnie, a władca się nim znudzi i znajdzie sobie kogoś, kto na nowo go zainteresuje.

Killian westchnął i obrócił Izana w swoją stronę — usadził go sobie na kolanach i przycisnął do klatki piersiowej jak małe dziecko, zupełnie nie przejmując się tym, że ich członki zaczęły się ze sobą stykać. Musiał myśleć teraz tylko o tym, by jak najszybciej uspokoić Izana i dopełnić dzieła, ale zamiast kazać mu się ogarnąć, powiedział spokojnie, gładząc go po włosach:

— Możesz się wypłakać.

Izan, nie myśląc za wiele, wtulił twarz w jego klatkę piersiową, i rozryczał się na dobre.


***


Zanim doprowadził się do porządku, minęło kilkanaście dobrych minut. Skóra jego i Killiana pomarszczyła się od wody, a ona sama ostygła, powodując nieprzyjemne dreszcze. Król wyciągnął go z wanny, dokładnie wytarł i nieco osuszył mu włosy, a potem zarzucił mu na ramiona koszulę nocną. Kiedy upewnił się, że Izan ustanie na nogach, zostawił go na chwilę, wytarł się i założył piżamę, a potem zaprowadził go do sypialni.

W łóżku Izan czuł się jak ostatnia osoba, która powinna pełnić funkcję pierwszego lorda. Chociaż Killian tulił się do jego pleców, a obok spokojnie drzemał Latem, on nie mógł przestać myśleć o tym, jak głupio się zachował. Rozpłakał się, bo przypomniał sobie o scenie z przeszłości? Poważnie? Chciał być omegą, która pokazałaby, że nie każdy przedstawiciel tej płci jest płaczliwym, bezbronnym człowiekiem, a jednak okazało się, że sam nie potrafi opędzić się od typowych dla omeg cech. Było mu głupio z tego względu, że świadkiem jego chwili słabości była osoba, przy której powinien zachowywać ciągłą czujność — która w pewnym momencie miała sprawić, że zacznie rządzić na większą skalę, wprowadzając nowe pomysły Izana i jakieś rozporządzenia, które wprowadziłyby równość dla omeg. A teraz? Teraz to wszystko brzmiało nie jak realny plan, a mrzonki dzieciaka niedoświadczonego przez życie.

Izan miał nad Killianem tę przewagę, że mógł wodzić go za nos swoim silnym charakterem, czasami kusząc go swoim ciałem. Miał wrażenie, że teraz król odbierze go jako aktora, który jedynie wcielał się w rolę walecznej omegi, tak naprawdę w środku będąc niewyróżniającym się chłopakiem.

Jeśli Killian jeszcze się nim nie znudził (na co wskazywało to, że został w jego pokoju), to najpewniej dojdzie do tego już niedługo. Izan wyobrażał sobie, że wkrótce na dworze pojawi się jakiś konkubent, może jeden, może dwóch, którzy skutecznie odciągną uwagę Killiana od Izana. Wtedy jedyne, przez co zostanie zapamiętany, to to, że był głównym mężem króla, i że spłodził jego pierworodnego syna. Nie, że osiągnął coś więcej. Nie, że zurbanizował królestwo i doprowadził do polepszenia się życia omeg.

Killian ścisnął jego drżące ramię i szepnął:

— Idź spać.

Izan obrócił głowę, żeby zerknąć na jego wyraz twarzy — czy będzie wkurzony, zawiedziony, a może nieodgadniony?

Przez ciemność jednak nic nie zobaczył, a gdy Killian się do niego przytulił, i do jego nozdrzy dotarł zapach mięty i bzu, przymknął powieki i odetchnął.

Zasnął, mając nadzieję, że obudzi się jeszcze jako wartościowy człowiek.

Comments
* The email will not be published on the website.
I BUILT MY SITE FOR FREE USING