29 Dec

     Minęło kilka dni, podczas których Izan nie miał okazji ponownie wpaść na władcę. Gdyby przesiadywał jedynie w swoich komnatach, byłoby to całkiem zrozumiałe, ale wykorzystał wolny czas na zwiedzanie pałacu. Non stop mijał dworzan, strażników, służące, a króla nigdy, mimo że odwiedzał miejsca, w których ten powinien się zjawiać. Być może istniałaby opcja spotkań przy posiłkach, ale chłopak nie zamierzał ryzykować i zarządził, że od teraz będzie jeść jedynie w swoich komnatach.

     Kiedy dopytał o króla Brigitte, okazało się, że ten ma na głowie masę spraw — to jakieś spotkanie, to siedzenie od świtu do zmierzchu w gabinecie i uzupełnianie dokumentów. Brzmiało to jak niewdzięczna praca prezesa, z tym wyjątkiem, że król, gdyby coś mu się nie spodobało, mógł skrócić swojego męża o głowę, a nie jedynie wyrzucić go z firmy.

     Dlatego też Izan nie ryzykował. Choć nie krył się ze swoimi przechadzkami, szczęście było po jego stronie — nie dostrzegł władcy nawet z daleka, nikt też go nie zaczepiał i nie przeszkadzał w zwiedzaniu. Choć to było akurat rekompensowane szeptami, jakie słyszał za swoimi plecami. No tak. Pierwszy lord ponownie chciał sobie odebrać życie i nic z tego — na dodatek teraz zachowuje się tak wesoło i inaczej, jakby po śpiączce stał się zupełnie innym człowiekiem.

     Izan wiedział, co o Sonomim mówiły służące i dworzanie, ale nie potrafił udawać oryginalnego królewskiego małżonka, wiedząc o nim jedynie to, że snuł się po pałacu niczym cień i nie miał chęci do życia. On był inny. Miał zamiar czerpać z nowego życia, danej mu szansy, pełnymi garściami. Zawsze mógł naściemniać, że trucizna pozbawiła go wszystkich wspomnień, nawet tego, kim był. Choć na pewno sprawdziłoby się to lepiej, zanim wdał się w kłótnie z królem.

     Kłótnia. Izan właśnie przez nią nie miał zamiaru spotykać się z mężem. Miał przeczucie, że tym razem władca oderwałby mu głowę, przypominając sobie zachowanie małżonka w łaźni. Chłopaka dziwiło tylko to, że wtedy król wydawał się… zadowolony z tego, że Sonomi mu się postawił.

     Izan użył wymówki z amnezją na służących, by dzięki nim dowiedzieć się czegoś o sytuacji, w jakiej teraz się znajduje. I im więcej słuchał, tym bardziej był przekonany, że trafił do naprawdę powalonego świata.

     Sonomi był mężem króla, ale ślub nie odbył się z miłości, a kontraktu — fajnie, gdyby Izan wiedział o tym, zanim się zbłaźnił podczas spotkania z władcą. Był jego jedynym małżonkiem, co oznaczało, że, niestety, Izan był skazany na króla. Gdyby był tylko częścią haremu, wycofałby się na sam tył, oddając innym konkubinom i konkubentom pełny dostęp do męża. Było coś jeszcze. Coś, co zupełnie rozwaliło Izanowi głowę.

     Oprócz podziału na standardowe płcie, czyli kobiety i mężczyzn, w tym świecie istniał jeszcze drugi: na omegi, bety i alfy. Z tego, co zrozumiał, bety bardzo przypominały zwykłych ludzi, ale z omegami i alfami był większy problem. Omegi były rzadko spotykane, dlatego każdy je pożądał, ale traktowano je raczej jak egzotyczne zwierzątka i nimi pomiatano. Alfy były urodzonymi przywódcami i odnosiły w życiu same sukcesy. Zarówno alfy, jak i omegi mogły wyczuwać specyficzne feromony tej drugiej płci i… kolokwialnie mówiąc, jeśli za dużo się ich nawdychały, dostawały seksualnego pierdolca. Jeśli omega wyzwoliła swój zapach i nie potrafiła go kontrolować, jakakolwiek alfa, czując tę woń, mogła się na nią rzucić. I na odwrót. Najgorsze było jednak to, że nie wystarczyło nauczyć się tego kontrolować. Czasami w obu przypadkach zdarzały się okresy nazywane rują. Kiedy alfa miała ruję, nie myślała racjonalnie i miała ochotę wyruchać się z każdą napotkaną omegą — a kiedy to omega miała ruję, chętnie oddawała się w objęcia jakiejś alfy. Izan wkrótce po dowiedzeniu się tych rewelacji doszedł do szokujących wniosków — nie tylko był omegą, ale również nie potrafił kontrolować feromonów i nie miał pojęcia, kiedy nadejdzie jego cykl rui.

     Na ten moment starał się tym nie przejmować. W pierwszej kolejności musiał odnaleźć się w nowej rzeczywistości, a do tego musiał mocno się przyłożyć. Czekała go masa pracy, taka jak poznawanie etykiety dworskiej (naoglądał się co prawda kilku historycznych dram, ale myślał, że to jednak chyba trochę za mało), nauczenie się historii królestwa (spędzał w bibliotece kilka godzin dziennie i nauka szła mu szybko) i paru innych. Przede wszystkim wiedział, że aby godnie żyć w pałacu, musiał zyskać szacunek innych, a na to niespecjalnie się zapowiadało. Nie tylko król zachowywał się w jego stosunku ozięble, ale również i dworzanie, poza jego osobistymi służkami, nieufnie na niego spoglądali.

     Potarł kark, wyłapując kolejne podejrzliwe spojrzenia. Przechadzał się właśnie po ogrodzie w przerwie od nauki o historii królestwa sprzed kilku wieków. Kiedy dotknął szyi, wyczuł na niej kołnierz — kolejną oznakę, że należał do omeg.

     Kiedy alfa gryzła omegę w kark, ta bezpowrotnie zostawała tylko jej. Ślady zębów utrzymywały się przez lata, co z biologicznego punktu widzenia nie powinno mieć racji bytu, ale Izan przyjął to ze spokojem — może dlatego, że przed momentem dowiedział się też, że męskie omegi, takie jak on, posiadały macicę i rodziły alfom dzieci niczym kobiety? Ta rewelacja nieźle nim wstrząsnęła. Wzdrygnął się nawet, wyobrażając sobie, że król potrzebował przecież dziedzica. Ile czasu minie, nim zażąda od Sonomiego (a raczej podającego się za niego Izana), by ten urodził mu potomstwo? Miał nadzieję, że odrzucił od siebie króla już wystarczająco, aby ten w ogóle planował się do niego zbliżyć. Lub że władca jest bezpłodny. Izan nie wyobrażał sobie siebie w ciąży, nawet jeśli tak naprawdę to nie było jego ciało.

Comments
* The email will not be published on the website.
I BUILT MY SITE FOR FREE USING