(UWAGA! Występuje scena +18)
Czekam, aż oddech trytona się uspokoi, i dopiero wtedy zbieram się na odwagę, by wyciągnąć rękę w kierunku apteczki, znaleźć w niej środek dezynfekujący, oczyścić i obejrzeć zranienie.
Rana na jego ramieniu jest spora, a odsłonięte mięśnie pokrywa błona śluzowa, co z jednej strony tamuje krwawienie, a z drugiej opóźnia regenerację. Znajduję pod membraną dziwne wybrzuszenie, dlatego ostrożnie znieczulam merfolka i delikatnie rozcinam błoną śluzową. Po chwili wyciągam z jego rany fragment rekiniego zęba, który jest o połowę mniejszy od paznokcia mojego kciuka. Jego krawędzie są postrzępione i ostre.
Coś takiego musiało należeć do dorosłego osobnika rekina tygrysiego. Przed swoim schwytaniem tryton musiał mieć z nim nieprzyjemne spotkanie, a biorąc pod uwagę stan merfolka i ułamany ząb, to rekin był tym, który wyszedł z walki jako przegrany.
A może…
Aby sprawdzić swoje przypuszczenia, macam brzuch trytona. Jest nieco wypukły, co wskazuje na to, że nadal nie strawił jedzenia. Albo rywalizował o nie z rekinem, albo to sam rekin został jego pożywieniem.
Nie mogę powstrzymać się od kliknięcia językiem. Wyobrażam sobie, jak silny musi być merfolk, który w głębinach morza walczy z rekinami. Na pewno wygląda to ekscytująco.
Mój „pacjent” nie wie, o czym myślę. Mruży jedynie oczy i przypatruje mi się uważnie, a kiedy wyczuwa, że trzymam na jego brzuchu dłoń, uśmiecha się. Jego mina wskazuje na to, że wszystko, co dla niego zrobiłem, bierze jedynie za powód do śmiechu.
Odczuwam przez to silny dyskomfort, dlatego szybko cofam rękę, żeby zaszyć jego ranę — a przynajmniej próbuję, bo wokół mojego nadgarstka zaciska się jego dłoń.
Natychmiast chwytam pistolet do znieczulenia i przykładam go do czoła merfolka. Ten unosi spojrzenie na lufę, a jego wzrok jest obojętny; ani nie jest wystraszony, ani zdenerwowany. Leży spokojnie, zupełnie jak foka wygrzewająca się w słońcu. Jego uścisk na moim nadgarstku też nie jest za silny.
Nieco się rozluźniam. Tryton przyciska moją dłoń do swojego brzucha i nią porusza, a jego ogon miarowo się pode mną kołysa. Wbija we mnie skupione spojrzenie i mam wrażenie, że morski prąd, który czai się w jego oczach, chce mi coś przekazać. Jakąś żądzę.
Moje badania polegają na próbie zrozumienia merfolków i tego, czy moglibyśmy żyć z nimi w zgodzie. Z tego powodu stwierdzam, że pokojowe zamiary będą bardziej skuteczne od bezwzględnego posłuszeństwa trytona względem mnie.
Kiedy dochodzę do tego wniosku, stosuję się do gestu, którego zażyczył sobie merfolk. Gładzę go ręką po brzuchu, przejeżdżając wzdłuż linii mięśni. Właśnie w ten sposób okazuje się delfinom życzliwość.
Zgodnie z moimi podejrzeniami, jego skóra jest gładka i delikatna jak jedwab, a jednocześnie znacznie grubsza i giętsza od ludzkiej. Głaskanie go przypomina dotykanie gigantycznego rekina tygrysiego przepływającego nade mną w morzu. Nie wiem czemu, ale nagle odczuwam ogromne podniecenie.
Trytonowi, tak jak delfinom, najwyraźniej podoba się głaskanie. Miarowo porusza swoją smukłą, potężną szyją, a ręką, którą trzyma na moich plecach, zaczyna głaskać mnie zupełnie tak, jak ja jego. Jego ogon porusza się pode mną tak, jakby płynął, czym unosi mnie za pośladki i delikatnie je stymuluje.
W ułamku sekundy obezwładnia mnie przejmujący dyskomfort.
Wstyd, strach i poczucie, że zdradziłem ludzką moralność, natychmiast opanowują mój umysł. Nie tylko mam wrażenie, jakbym uprawiał z nim seks, ale także jakbym sam był trytonem, którego właśnie dominuje.
Jakie straszne przeżycie!
Napinam wszystkie swoje mięśnie i w tym samym czasie merfolk za pomocą ogona przysuwa mnie do siebie na tyle, byśmy mogli się nawzajem dotknąć. Czuję na szyi jego gorący oddech, przywodzący mi na myśl tęskne pragnienie, które w każdej chwili może ogarnąć także i mnie.
Czuję w ciele niekontrolowane ciepło. Podpieram się na znajdującym się pode mną ogonie, a tryton, o głowę wyższy od mojej kucającej postaci, otacza mnie ramionami. Kątem oka dostrzegam, jak przełyka ślinę, szykując się na zaspokojenie swojego pragnienia. Jego wąskie usta układają się w minę, którą można nazwać seksownym, ale demonicznym uśmiechem ukazującym ostre zęby.
— A… ga… res… — szepcze mi do ucha głębokim, ochrypłym głosem przypominającym fale uderzające o skały.
Te przerywane szepty przywodzą mi na myśl Agaresa, Ducha Żądzy z „Kluczy Salomona”1. Jego głos też wydaje się mieć jakieś diabelskie podłoże.
Czuję, jakby rzucono na mnie urok. Nie jestem w stanie poruszyć szyją, co tryton wykorzystuje, by ugryźć moje ucho, lizać je i ssać.
Nadal słyszę w głowie jego szepty. Moje myśli są jak wir — ciężkie i zawrotne. Sprawiają, że nieustannie kołyszę się na ciele merfolka. Jego ostre pazury przecinają materiał na moich plecach i przechodzi mnie dreszcz przebiegający od kręgosłupa do dolnej partii mojego ciała. W tym samym czasie mokry, szorstki ogon wciska się między moje uda i je rozdziela.
Moje myśli są mętne i nie jestem w stanie tego przerwać, nawet jeśli doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co się dzieje. Czuję się jak w koszmarze, gdzie wszystko wokół nas spowija czarna, gęsta mgła zniekształcająca rzeczywistość. Jedyną realną rzeczą jest pożądanie, które skumulowało się w dolnej części mojego ciała.
Gdy powoli odpływam, nagle słyszę w oddali jakieś krzyki.
— Desharow!
Nawoływania stają się coraz wyraźniejsze, przebijając się przez mgłę i natychmiast oczyszczając mój umysł. Wybudzam się z tego dziwnego stanu, a nacisk na moje ciało się rozluźnia. Zanim powraca do mnie ostrość widzenia, tryton zamienia się już tylko w smukły cień i wskakuje do zbiornika z wodą, po chwili znikając wśród wodnych roślin.
Przez sekundę lub dwie siedzę oszołomiony i dopiero wtedy zwracam uwagę na to, że moje ciało jest przemoczone, koszula naddarta, a na plecach mam wielką dziurę. Krople wody po kolei skapują do powstałej pode mną kałuży.
Co się stało?
Najwyraźniej straciłem pamięć, bo nie pamiętam niczego sprzed chwili, z wyjątkiem tego, że chciałem zdobyć nasienie trytona.
Rzecz jasna mi się nie udało. Może wystraszyłem go swoim zamiarem i dlatego uciekł?
Spoglądam w spokojną wodę i odczuwam przygnębienie na tę myśl.
— Desharow, gdzie jesteś?!
To Rhine. Chyba jest na pokładzie nade mną.
Kiedy wrażenie szoku mija, szybko zbieram zawartość apteczki, zgarniam kamerę DV i w panice uciekam z dolnego pokładu.
1 Agares (inaczej: Agarat, Agaros, Agarus) jest demonem opisywanym w demonologicznych grymuarach i jest jednym z 72 duchów opisanych przez Salomona