27 Dec

     Gdybym wiedział, że na bankiecie spotkam Lu Ciego, pół godziny wcześniej odrzuciłbym zaproszenie swojego szefa. Teraz jednak, gdy Lu Ci już przede mną stał, odejście byłoby zbyt niegrzeczne — poza tym szef z uśmiechem mu mnie przedstawiał.

     Chociaż trzymałem głowę nisko, wciąż czułem na sobie intensywne spojrzenie Lu Ciego. Było niczym wzrok wygłodniałego wilka, gotowego rozedrzeć mi ubranie i pożreć mnie w całości.

     To oczywiste, że żaden facet nie zniósłby porzucenia przez drugą osobę. A, co najważniejsze, zniknąłem na całe trzy lata.

     — To Xiao Qiu, mój młody i utalentowany redaktor.

     Uśmiech Lu Ciego nie sięgał oczu.

     — Redaktor Xiao Qiu bardzo przypomina kogoś, kogo znałem.

     Zimny pot natychmiast spłynął mi po plecach. Nie spodziewałem się, że Lu Ci zagra ze mną tak bezpośrednio.

     Nie zauważając, jak zagęściła się atmosfera, mój szef radośnie rzucił.

     — Kogóż takiego panu przypomina, panie Lu? A może już kiedyś się spotkaliście?

     Moje serce waliło jak szalone. Chciałbym wyciągnąć ręce i jedną zakryć usta Lu Ciego, a drugą usta szefa, ale nie mogłem tego zrobić.

     Kiedy podniosłem głowę, napotkałem na wpół rozbawione spojrzenie Lu Ciego. Jego usta wygięły się lekko, ukazując wyraz, który znałem aż za dobrze.

     Wiedziałem, że czekał, aż spojrzę na niego błagalnym wzrokiem i poproszę, by nic nie mówił — w końcu przez te dwa lata, gdy byliśmy razem, zawsze lubił tak na mnie patrzeć, kiedy leżałem w łóżku.

     To jego pojawiające się od czasu do czasu szaleństwo mnie przerażało.

     Wtedy musiałem udawać omegę, mimo że byłem betą. Wszystko, co mogłem robić, to płacz i błaganie.

     Gdy sobie o tym przypomniałem, moja twarz lekko się zarumieniła.

     Odsunąłem te myśli na bok, ugryzłem się w wargę i ze łzami w oczach spojrzałem na Lu Ciego.

     — Panie Lu, proszę sobie tak nie żartować. Jak ktoś taki jak ja mógł pojawić się na drodze osoby o pańskim statusie?

     Jego uśmiech zniknął, ładne usta się zacisnęły, a zachowanie uległo natychmiastowej zmianie.

     Wyglądał, jakby za chwilę miał mnie uderzyć.

     Szybko zacisnąłem powieki, ale usłyszałem tylko zimny śmiech Lu Ciego. Ból, którego się spodziewałem, nie nadszedł.

     Gdy otworzyłem oczy, dostrzegłem, jak szef dziwnie na mnie patrzy. Na jego pomarszczonej twarzy malował się zaniepokojony wyraz. Lu Ciego nigdzie nie było.

     — Xiao Qiu, czy ty i pan Lu macie ze sobą jakieś złe doświadczenia? Patrzył na ciebie jak mężczyzna porzucony przez żonę. — Poklepał mnie po ramieniu i powiedział z powagą: — Jeśli ukradłeś mu partnerkę, uciekaj, gdzie pieprz rośnie. Każdy w świecie biznesu wie, że pan Lu wywraca całe miasta do góry nogami, bo jej szuka.

     Moje usta lekko drgnęły. Nie wiedziałem, jak wytłumaczyć się szefowi.

     Nie ukradłem partnerki Lu Ciego, tylko sam nią byłem.

     Gdybym jednak powiedział to głośno, nikt by mi nie uwierzył. Kto dałby wiarę, że ktoś taki jak Lu Ci umawiał się ze zwykłą betą?

     Kiedy szef powiedział już wszystko, westchnął i odszedł z podejrzeniem, że naprawdę maczałem palce w zniknięciu partnerki Lu Ciego.

     Uspokoiłem oddech, zdając sobie sprawę, że mam lekko wilgotne plecy. Ruszyłem w kierunku toalety, ale zanim do niej dotarłem, ktoś mnie złapał i wciągnął do pobliskiej kabiny.

     Twarz Lu Ciego spowijał mrok, ale jego ramiona oplatały moją talię z delikatnością. Przytulił mnie mocno i szepnął:

     — Tym razem też chcesz mnie porzucić?

     W jego głosie słychać było niewytłumaczalne poczucie bólu.


●●●●●


     Pierwszy raz spotkałem Lu Ciego, gdy zostałem przyciśnięty w toalecie przez pewną arogancką omegę. Powinienem w tym czasie w spokoju uczyć się na uniwersytecie, ale ta omega przekonała cały mój kierunek, by się odizolować i mnie zastraszać. Groziła nawet moim współlokatorom, żądając, żeby wyrzucili mnie z akademika.

     Gość pochodził z bogatej i wpływowej rodziny, dlatego nie miałem innego wyjścia, jak tylko znosić to całe niesprawiedliwe traktowanie i zastanawiać się, czym zawiniłem u tak pięknej omegi.

     W trakcie jednej z wielu takich sytuacji, gdy zostałem przyparty do ściany w toalecie, zjawił się Lu Ci. Stał za grupką przypatrujących się temu omeg i powiedział lodowatym tonem:

     — Przemoc na studiach? — Nie przyszedł, żeby mnie uratować, tylko by ostrzec omegę, którą dobrze znał. — Lu Shang, nie hańb swojego nazwiska.

     Po jego słowach omegi zostawiły mnie klęczącego na podłodze, nie mającego pojęcia, co robić. Od tej pory zauważyłem, że gdziekolwiek pojawiał się Lu Ci, ta omega nie miała już odwagi, by mnie dręczyć — tylko że nie zawsze był tam, gdzie ja, więc dalej byłem nękany.

     Zdesperowany, pozbawiony kogokolwiek, kto mógłby mnie ochronić, postanowiłem udawać omegę i uwieść Lu Ciego. Wiedziałem, że jest alfą, więc wziąłem preparaty, które miały mi pomóc nawiązać z nim więź. Alfy są jednak cholernie silne — choć nie zginąłem z rąk swoich oprawców, tamtej nocy prawie zabił mnie Lu Ci.

     Ale było warto — po wszystkim musiał nawiązać ze mną relację.

     Żeby lepiej udawać omegę, wydałem masę pieniędzy na sztuczne feromony. Nie mam pojęcia, czy Lu Ci coś zauważył, ale gdy gryzł mnie w szyję, wstrzykiwał mi swój zapach. Bycie z nim miało wiele plusów, ale to na pewno nie było jednym z nich.

     Kiedy tamta omega dowiedziała się o moim związku z Lu Cim, przestała mnie dręczyć, a zaczęła mi zazdrościć.

     Tak minęły dwa lata.

     Pewnego dnia, gdy wróciłem do domu, podsłuchałem rozmowę telefoniczną Lu Ciego. Jego spojrzenie było łagodne, kiedy z uśmiechem mówił do swojego rozmówcy:

     — Mamo, znalazłem naprawdę słodkiego chłopaka. Chcę go poślubić.

Comments
* The email will not be published on the website.
I BUILT MY SITE FOR FREE USING